świata

„To nie nasz wróg”: wyścig zbrojeń wywołuje sprzeciw we wschodnich Niemczech

 

W obliczu napięć z Rosją Niemcy planują otwarcie nowej fabryki amunicji we wschodniej części kraju. Jednak w wielu miejscowych społecznościach – wciąż silnie związanych historycznie i emocjonalnie z Rosjanami – projekt budzi ostry sprzeciw.

W miasteczku Lübben w Brandenburgii rośnie opór wobec inwestycji koncernu zbrojeniowego Diehl, który zamierza uruchomić produkcję komponentów amunicji. Dzieje się tak mimo obietnicy stworzenia kilkuset miejsc pracy w gospodarczo słabszym regionie.

Na ulicach pojawiły się antywojenne plakaty, m.in. z wizerunkiem żołnierza trzymającego w ramionach poległego towarzysza. Zawiesiła je lokalna inicjatywa „Unser Lübben” („Nasze Lübben”), protestująca przeciwko planom zakładu zbrojeniowego.

Choć niemieckie władze regularnie ostrzegają przed rosyjskim zagrożeniem i wojną w Ukrainie, na comiesięcznym spotkaniu mieszkańców „Unser Lübben” wzmianka o „rosyjskim zagrożeniu” wywołała salwy śmiechu.

„Rosja nie jest naszym wrogiem! Rosjanie żyli tutaj przez lata” – powiedziała 62-letnia pielęgniarka Manuela Noack, nawiązując do obecności wojsk radzieckich w byłej NRD.

Inicjatywa zebrała już ok. 1 600 podpisów przeciwko fabryce – w miasteczku liczącym 14 000 mieszkańców. Jej założycielka, 54-letnia doradczyni podatkowa Nancy Schendlinger, twierdzi, że około 80 proc. lokalnej społeczności sprzeciwia się dążeniu kanclerza Friedricha Merza do tego, by Bundeswehra stała się „największą konwencjonalną armią w Europie”.

Merz przekonuje, że zwiększenie wydatków na obronność jest pilną koniecznością w obliczu rosyjskiej inwazji na Ukrainę oraz kwestionowania przez prezydenta USA Donalda Trumpa dotychczasowych gwarancji bezpieczeństwa w ramach sojuszu transatlantyckiego.

Podzielone miasto, trudna historia

„Już to przeżyliśmy” – mówi Schendlinger, odnosząc się do zimnowojennego wyścigu zbrojeń. Doprowadził on, jak podkreśla, do „spirali militaryzacji na Wschodzie i Zachodzie, a na końcu nasze kieszenie były puste.” Dodaje, że nie chciałaby nigdy zobaczyć swojego 15-letniego syna z bronią w ręku.

Na lokalną scenę polityczną silnie oddziałuje skrajnie prawicowa, antyimigrancka AfD, która opowiada się za kupowaniem rosyjskiej energii i polityką odprężenia wobec Moskwy. W lutowych wyborach do Bundestagu AfD zdobyła w Lübben 39 proc. głosów – niemal dwukrotnie więcej niż wynosi jej ogólnokrajowy wynik, i o 17 punktów procentowych więcej niż blok CDU/CSU Merza.

Choć lokalna AfD popiera powstanie fabryki, wcześniej stanęła po stronie „Unser Lübben” w sprzeciwie wobec budowy ośrodka recepcyjnego dla migrantów w 2023 r.

AfD i CDU różnią się w podejściu do Rosji, ale łączy je przekonanie, że przemysł zbrojeniowy może być szansą rozwojową dla regionu – zwłaszcza że zakład ma docelowo stworzyć około 200 nowych miejsc pracy.

Teren fabryki ma długą militarną historię: w czasach III Rzeszy produkowano tam wyposażenie dla armii, a później – naboje dla sił zbrojnych NRD. Po zjednoczeniu Niemiec niewykorzystaną amunicję niszczono właśnie na tym terenie.

Burmistrz z CDU Jens Richter przyznaje, że „rozumie” podziały w społeczności, ale podkreśla, że inwazja Rosji na Ukrainę sprawiła, iż „geopolityczna sytuacja zmieniła się zasadniczo.”

Zwątpienie w rosyjskie zagrożenie

Marko Schmidt z lokalnych struktur AfD mówi, że nie ma nic przeciwko produkcji broni „w obronie Niemiec”, ale sprzeciwia się wysyłaniu uzbrojenia do Ukrainy.

Mimo częstych ostrzeżeń niemieckich służb przed rzekomą „hybrydową wojną” prowadzoną przez Moskwę, Schmidt twierdzi, że „nasz rząd kompletnie przesadza.”

„Rosja nigdy nie zaatakuje Europy, a przynajmniej nie Niemiec” – mówi, dodając, że jeśli konflikt miałby wybuchnąć, to jego zdaniem winę ponosiłaby Europa.

Fabryka w Lübben pozostaje na razie wyjątkiem – aż 90 proc. niemieckiego przemysłu obronnego wciąż ulokowane jest na zachodzie kraju. W 2023 r. koncern Rheinmetall musiał porzucić plany budowy zakładu w Saksonii właśnie z powodu protestów.

Diehl w pisemnym oświadczeniu podkreślił, że „szuka dialogu” z mieszkańcami i chce wysłuchać ich obaw.

Na spotkaniu „Unser Lübben” wielu uczestników wyrażało sceptycyzm wobec tezy, że Rosja stanowi dziś realne zagrożenie dla Niemiec.

„Po co mieliby w ogóle przychodzić do Niemiec?” – pyta 60-letni kolejarz Andre Hannemann.

Z kolei 75-letni emerytowany żołnierz sił powietrznych Thomas Fischer odwołuje się do mrocznych kart niemieckiej historii, tłumacząc swój sprzeciw wobec ponownego zbrojenia.

„My, Niemcy, powinniśmy siedzieć cicho” – mówi. – „Rozpętaliśmy dwie wojny światowe. Powinniśmy zachować powściągliwość.”

Related Articles

Back to top button