Kurczące się wspólnoty chrześcijan palestyńskich na Zachodnim Brzegu walczą o przetrwanie wśród przemocy

TAYBEH (AP) – W niedzielne poranki dzwony wzywają wiernych do modlitwy w trzech kościołach w Taybeh – jedynej w pełni chrześcijańskiej miejscowości na okupowanym Zachodnim Brzegu Jordanu. Według Ewangelii to właśnie tutaj Jezus miał odwiedzić swoich uczniów. Dziś to niewielkie wzgórzowe miasteczko, zamieszkane przez katolików, grekokatolików i prawosławnych, jest symbolem wytrwałości i niepokoju zarazem.
Chrześcijanie z Taybeh, dumni ze swojej palestyńskiej tożsamości, od lat marzą o pokoju i niepodległości. Jednak w obliczu narastającej przemocy ze strony osadników żydowskich i coraz surowszych ograniczeń narzucanych przez izraelskie władze, ich nadzieje słabną. Wielu z nich obawia się też wzrostu radykalizmu w regionie.
– „Sytuacja na Zachodnim Brzegu wymaga nowego porozumienia, które odsunie osadników od naszych ziem. Jesteśmy zmęczeni tym życiem” – powiedział ks. Bashar Fawadleh, proboszcz kościoła Chrystusa Odkupiciela.
W niedzielne poranki wierni gromadzą się w kościołach, gdzie obok ołtarzy stoją flaga Watykanu i Palestyny, a mozaiki przedstawiają sceny z Ewangelii. – „Zmagamy się każdego dnia. Nie widzimy już światła. Czujemy się jak w wielkim więzieniu” – mówi prawosławny duchowny, ks. David Khoury.
Narastająca przemoc i strach
Zachodni Brzeg, zajęty przez Izrael w 1967 roku, od lat jest areną nieustannych napięć. Wojna w Gazie, która wybuchła po ataku Hamasu w październiku 2023 roku, przyniosła nową falę przemocy również w tym regionie. Izraelskie operacje wojskowe i codzienne ataki osadników na Palestyńczyków pogłębiają poczucie zagrożenia.
– „Nie pozwalają nam już nawet zbierać oliwek z naszych drzew” – mówi Suheil Nazzal, który od sześciu dekad prowadzi parafialny chór. – „Tego lata osadnicy podpalili teren obok cmentarza, gdzie spoczywają moi rodzice.”
Z powodu przemocy i kryzysu gospodarczego wiele rodzin wyjechało. Z 1200 mieszkańców Taybeh kilkanaście rodzin przeniosło się za granicę, głównie do Stanów Zjednoczonych.
Victor Barakat i jego żona Nadeen Khoury wrócili z Massachusetts, by wychować dzieci w rodzinnych stronach. – „Chcieliśmy, by poznały nasz język i tradycję” – mówi Nadeen. – „Ale teraz boimy się nawet wychodzić z domu. Nikt nie czuje się bezpieczny.”
Utrzymać obecność i wiarę
Chrześcijanie stanowią dziś zaledwie 1–2 proc. ludności Zachodniego Brzegu. W całym regionie Bliskiego Wschodu ich liczba systematycznie maleje z powodu wojen i prześladowań. Mimo to duchowni w Taybeh starają się utrzymać obecność i nadzieję. Prowadzą szkoły, programy sportowe i zajęcia muzyczne, by dać młodym ludziom poczucie celu.
– „Nie czujemy się bezpiecznie, nawet jadąc do Ramallah” – mówi Marina Marouf, wicedyrektorka katolickiej szkoły. – „Zdarza się, że uczniowie godzinami muszą czekać w budynku, aż żołnierze otworzą punkty kontrolne.”
Ojciec Francesco Ielpo, nowy kustosz Ziemi Świętej, podkreśla, że najważniejszym zadaniem Kościoła jest trwać. – „Nie możemy zatrzymać odpływu ludzi, ale musimy pozostać – być obecni i towarzyszyć wszystkim” – mówi.
Narastająca wrogość wobec chrześcijan
Organizacje religijne alarmują o wzroście antychrześcijańskich nastrojów – od aktów wandalizmu po napady na duchownych, szczególnie w Starym Mieście w Jerozolimie. – „To niewielka grupa ekstremistów, ale ich działania tworzą atmosferę strachu i bezkarności” – ostrzega Hana Bendcowsky z Centrum Edukacji i Dialogu Rossing.
Kardynał Pierbattista Pizzaballa, łaciński patriarcha Jerozolimy, ostrzega, że coraz więcej chrześcijan może zdecydować się na wyjazd, jeśli sytuacja się nie poprawi.
Mimo wszystko mieszkańcy Taybeh starają się zachować nadzieję. – „Kocham moją ziemię, bo kocham Chrystusa, który jest Synem tej ziemi” – mówi ks. Fawadleh. – „Wciąż czekamy na trzeci dzień – dzień nowego życia, wolności i zbawienia dla naszego narodu.”