Izrael wciąż prowadzi ostrzał Libanu prawie rok po rozejmie. Eksperci przewidują podobny scenariusz dla Gazy

Podczas gdy w tym miesiącu w Strefie Gazy obowiązuje kruche zawieszenie broni, Izrael kontynuuje naloty na południowy Liban — jedenaście miesięcy po wprowadzeniu tam rozejmu.
W jednym z ostatnich ataków, 11 października, izraelskie lotnictwo zbombardowało firmę budowlaną, zabijając przypadkowego przechodnia z Syrii i raniąc siedem osób, w tym dwie kobiety. Zniszczeniu uległy maszyny budowlane o wartości kilku milionów dolarów.
Dla większości krajów byłby to incydent wyjątkowy, lecz w Libanie codzienne izraelskie naloty stały się nową normą, mimo obowiązującego rozejmu. Niektórzy obserwatorzy obawiają się, że podobny model może zostać zastosowany w Strefie Gazy — utrzymywanie ograniczonej wojny mimo formalnego zawieszenia broni.
– Sytuacja w Libanie to raczej „lessfire” niż „ceasefire” – powiedziała Mona Yacoubian, dyrektorka programu bliskowschodniego w waszyngtońskim Center for Strategic and International Studies (CSIS).
– Liban może stać się wzorem dla Gazy: pozwolenie Izraelowi na ataki, gdy tylko uzna to za konieczne, bez pełnego wznowienia wojny – dodała.
Rozejm bez egzekwowania
Ostatni konflikt między Izraelem a Hezbollahem rozpoczął się dzień po ataku Hamasu z 7 października 2023 r.. Hezbollah, mający siedzibę w południowym Libanie, rozpoczął ostrzał Izraela w geście solidarności z Palestyńczykami. Izrael odpowiedział nalotami i ostrzałem artyleryjskim, a we wrześniu 2024 roku napięcia przerodziły się w otwartą wojnę.
Rozejm podpisany 27 listopada 2024 r. – wynegocjowany przez USA – zobowiązywał Liban do powstrzymania zbrojnych ataków na Izrael, a Izrael do wstrzymania „ofensywnych działań wojskowych”. Obu stronom pozwolono jednak działać w „samoobronie”, bez jasnego zdefiniowania, co to oznacza.
W praktyce Izrael sam egzekwuje warunki porozumienia, utrzymując, że jego ataki są wymierzone w bojowników, obiekty i magazyny broni Hezbollahu. Izraelskie władze twierdzą, że ich celem jest uniemożliwienie odbudowy osłabionej organizacji.
Liban odpowiada, że izraelskie naloty często niszczą infrastrukturę cywilną i utrudniają jego wysiłki na rzecz rozbrojenia Hezbollahu.
Według libańskiego ministerstwa zdrowia, od czasu zawieszenia broni w wyniku izraelskich działań zginęło ponad 270 osób, a około 850 zostało rannych. ONZ potwierdziła, że co najmniej 107 ofiar to cywile lub osoby niezaangażowane w walki.
Izrael nie odnotował żadnych ofiar śmiertelnych w wyniku ostrzału z Libanu od czasu rozejmu.
Z danych misji pokojowej UNIFIL wynika, że od listopada 2024 roku do połowy października 2025 r. odnotowano około 950 pocisków wystrzelonych z Izraela na terytorium Libanu i 100 izraelskich nalotów, podczas gdy z Libanu w stronę Izraela odpalono 21 pocisków. Hezbollah przyznał się tylko do jednego ataku.
Sprzeczne narracje
Po ataku z 11 października izraelska armia oświadczyła, że celem były „maszyny inżynieryjne przeznaczone do odbudowy infrastruktury terrorystycznej w południowym Libanie”.
Liban i właściciel firmy Ahmad Tabaja zaprzeczyli tym oskarżeniom.
– Każdy w Libanie, niezależnie od wyznania, kupuje u nas sprzęt. Czym zawiniliśmy? – powiedział dziennikarzom Tabaja.
Prezydent Joseph Aoun nazwał naloty „jawną agresją przeciwko obiektom cywilnym”, a przewodniczący parlamentu Nabih Berri oskarżył Izrael o próbę uniemożliwienia odbudowy kraju. Liban złożył oficjalną skargę do Rady Bezpieczeństwa ONZ.
Kilka dni później Izrael zaatakował cementownię i kamieniołom, twierdząc, że Hezbollah planował wykorzystać je do odbudowy infrastruktury.
W zeszłym miesiącu izraelski nalot na samochód i motocykl w Bint Dżbejl zabił Shadiego Chararę, sprzedawcę samochodów, troje jego dzieci – w tym 18-miesięczne bliźnięta – oraz motocyklistę. Żona i najstarsza córka Charary zostały ciężko ranne.
– Mój brat był cywilem, jego żona i dzieci też. Nie mieli nic wspólnego z polityką – powiedziała jego siostra, Amina Charara.
Izraelska armia przyznała, że w wyniku ataku zginęli cywile, ale twierdziła, że celem był bojownik Hezbollahu.
Zmiana równowagi sił
Hezbollah powstał w 1982 roku z irańskim wsparciem w odpowiedzi na izraelską okupację południowego Libanu. Izrael wycofał się w 2000 roku, a organizacja rozrosła się w jedną z najpotężniejszych formacji zbrojnych regionu.
Po wojnie z 2006 roku panował kruchy spokój oparty na wzajemnym odstraszaniu. Dziś – jak podkreśla ekspert Nicholas Blanford z Atlantic Council – ten układ został zniszczony przez ostatni konflikt.
– Hezbollah nadal jest w stanie zadawać ciosy Izraelowi, ale jego zdolność odstraszania została poważnie nadwątlona – ocenił Blanford.
Polityczny przedstawiciel Hezbollahu Mohammad Fneish powiedział w rozmowie z AP, że codzienne izraelskie ataki są „nie do zaakceptowania”, choć organizacja ogranicza się na razie do nacisków politycznych i dyplomatycznych.
– Jeśli sytuacja się zaostrzy, przywództwo ruchu oporu rozważa wszystkie opcje – dodał.
Zdaniem Yacoubian, obecny impas może się utrzymywać długo, „chyba że Stany Zjednoczone doprowadzą do przełomu w zakulisowych negocjacjach”.
Ekspertka wskazała jednak, że w przypadku rozejmu w Gazie istotną różnicą może być aktywniejsza rola mediatorów z Kataru, Egiptu i Turcji, co daje większe szanse na trwałe porozumienie.