Rosja uderza w ukraińską infrastrukturę energetyczną. Przedszkole w Czernihowie walczy o ciepło i jedzenie dla dzieci

Kiedy większość mieszkańców śpi, Natalia Meszok, 59-letnia kucharka z Czernihowa, wstaje o drugiej w nocy. Wykorzystuje godziny, w których prąd jeszcze działa, by przygotować jedzenie dla dzieci w miejskim przedszkolu, zanim znów zapanuje ciemność.
„Wszędzie pusto i ciemno. Czasem jest strasznie, ale wiem, że muszę iść, bo czekają tam na mnie dzieci” – mówi, stojąc w przygaszonej kuchni, gdzie na kuchence stoją garnki z jedzeniem gotowym do wydania, gdy placówka otworzy drzwi.
Czernihów, położony na północy Ukrainy, od tygodni znajduje się pod ciężkim ostrzałem rosyjskich dronów i rakiet, które niszczą infrastrukturę energetyczną. Miasto, podobnie jak Kijów, gdzie setki tysięcy gospodarstw domowych zostało bez prądu po ataku 10 października, doświadcza regularnych przerw w dostawie energii.
Rosja nasila ataki na energetykę
Według ukraińskich urzędników, częstotliwość i precyzja rosyjskich uderzeń znacząco wzrosły w ciągu ostatnich dwóch miesięcy, co może zapowiadać wyjątkowo trudną zimę 2025/26, gdy wojna wkroczy w czwarty rok.
„Przygotowujemy się na różne scenariusze, także te najgorsze” – powiedziała minister energii Switłana Hryńczuk tuż przed atakiem z 10 października.
Prezydent Wołodymyr Zełenski poinformował, że tylko w ciągu jednego tygodnia – od 6 października – Rosja wystrzeliła w stronę Ukrainy 3 100 dronów i 92 pociski rakietowe.
Moskwa utrzymuje, że nie atakuje ludności cywilnej, lecz dąży do „osłabienia zdolności wojskowych Ukrainy”.
Przedszkole bez prądu i ciepła
W przedszkolu nr 72 w Czernihowie pracownicy starają się utrzymać codzienny rytm mimo trudnych warunków.
„Dzieci są u nas, bo ich rodzice muszą iść do pracy. Nikt tego nie odwołał” – mówi dyrektorka placówki Jewhenija Sawczenko.
Podczas wizyty Reutersa w październiku temperatura w salach wynosiła 14 stopni Celsjusza, a w piwnicy – pełniącej funkcję schronu – było tylko nieco cieplej. „Nie wiemy, kiedy włączą ogrzewanie” – dodaje Sawczenko.
W czasach pokoju ukraińskie władze uruchamiały ogrzewanie w połowie października, gdy rozpoczynał się tzw. „sezon grzewczy”. W tym roku wielu rodziców postanowiło jednak zostawić dzieci w domach, gdzie mogą dogrzać pomieszczenia gazem.
Z 170 zapisanych maluchów, do przedszkola przychodzi obecnie tylko około 65.
Podczas zabaw w schronie dzieci często spędzają całe dni, bawiąc się, śpiewając i jedząc posiłki. Kiedy podczas jednego z dni nagle zgasły światła, najmłodsi zaczęli krzyczeć z emocji – po chwili zadziałał generator, a w sali rozległy się oklaski. Urządzenie zapewnia oświetlenie, ale nie jest w stanie ogrzać pomieszczeń.
Kryzys energetyczny i zimowe obawy
Rosja kontynuuje atakowanie ukraińskiego sektora energetycznego, uderzając zarówno w elektrownie, jak i sieci przesyłowe. Na początku października rosyjskie rakiety trafiły w główne pola gazowe Ukrainy, co – jak przyznała minister Hryńczuk – może zmusić kraj do zwiększenia importu gazu o jedną trzecią.
Ukraina, która sama nie atakuje infrastruktury cywilnej, w odpowiedzi nasiliła ataki na rosyjskie rafinerie ropy, powodując spadek produkcji paliw i braki w wielu regionach Rosji.
Podczas sezonu grzewczego kraj w dużej mierze polega na systemie ciepłowniczym z czasów sowieckich, bez którego miliony ludzi pozostałyby w nieogrzewanych mieszkaniach przy temperaturach spadających poniżej zera.
Jeśli ten system nie będzie działał, sieć elektryczna nie zdoła zrekompensować niedoboru ciepła. Władze już ostrzegły, że w razie konieczności mogą ograniczyć dostawy gazu dla ludności, co byłoby pierwszym takim krokiem od początku wojny w lutym 2022 roku.
Niektórzy politycy sugerują mieszkańcom miast, by na zimę przenieśli się na wieś, gdzie łatwiej o dostęp do gazu lub drewna opałowego.
„Nie złamią nas”
Pomimo zimna i ciemności, Natalia Meszok nie traci ducha.
„Oni chcą nas złamać, ale tak jak nie złamano Ukrainy, nie złamią też Ukraińców” – mówi z determinacją.