Migranci z Azji Centralnej kierują się na Zachód, odwracając się od Rosji

Nauczyciel języka niemieckiego stoi przed grupą uzbeckich studentów pielęgniarstwa, tłumacząc im słowa takie jak „wózek inwalidzki”, „otyły” czy „emeryt” – terminy, które będą im potrzebne w nowej pracy w Niemczech.
To część rosnącego trendu – coraz więcej obywateli państw Azji Centralnej rezygnuje z tradycyjnej emigracji do Rosji i wybiera kierunek zachodni.
W obliczu niedoborów siły roboczej w wielu sektorach, kilka państw Unii Europejskiej podpisało umowy z pięcioma krajami Azji Centralnej – Kazachstanem, Kirgistanem, Uzbekistanem, Tadżykistanem i Turkmenistanem – dotyczące przyjmowania wykwalifikowanych pracowników, zwłaszcza w branży opiekuńczej i rolnictwie.
Rosnąca wrogość wobec migrantów z Azji Centralnej w Rosji, w połączeniu z wyższymi zarobkami w Europie, zachęciła wielu do poszukiwania alternatywy.
„Szczerze mówiąc, najpierw zainteresowało mnie wynagrodzenie” – mówi Shakhnoza Gulmurotova, opiekunka medyczna z Uzbekistanu, planująca wyjazd do Niemiec.
Przy obiecanym miesięcznym wynagrodzeniu około 2500 dolarów jej dochody mogłyby wzrosnąć siedmiokrotnie.
Zjawisko to wydaje się korzystne dla wszystkich stron – pracownicy otrzymują lepsze płace, z których część przesyłają rodzinom; kraje Azji Centralnej zmniejszają bezrobocie i ubóstwo, a Europa w kontrolowany sposób uzupełnia braki kadrowe, szczególnie w starzejących się społeczeństwach.
Niemcy „stresują mnie bardzo”
Mimo to przeprowadzka do Europy jest dla wielu z nich ogromnym wyzwaniem – kulturowym i językowym – po dekadach dominacji Moskwy w regionie.
„Ten wyjazd do Niemiec bardzo mnie stresuje” – przyznaje Umidżon Alidżonow, 30-letni ratownik medyczny, który wcześniej studiował w Rosji. „Nigdy nie myślałem, że będę uczyć się niemieckiego, ale teraz to całe moje życie”.
Alidżonow planuje wyjechać razem z rodziną.
Po upadku Związku Radzieckiego i kryzysie gospodarczym, Rosja przez długie lata była głównym kierunkiem emigracji zarobkowej. Nadal jest najważniejszym pojedynczym krajem docelowym, a przekazy pieniężne od migrantów stanowią kluczową część gospodarki wielu państw regionu.
Jednak jej atrakcyjność gwałtownie spadła, zwłaszcza po inwazji na Ukrainę w 2022 roku.
W maju Moskwa przyznała, że wysłała na front około 20 tysięcy naturalizowanych Rosjan pochodzących z Uzbekistanu, Tadżykistanu i Kirgistanu.
Wrogość wobec migrantów – już wcześniej powszechna – nasiliła się po masakrze w sali koncertowej pod Moskwą w 2024 roku, w której zginęło 149 osób.
Rosyjskie władze aresztowały grupę Tadżyków, zaostrzyły politykę migracyjną, zwiększyły liczbę policyjnych kontroli i wzmocniły antyimigrancką retorykę.
„Policja sprawdza twoje dokumenty wszędzie” – mówi Azimdżon Badalow, Tadżyk, który przez 10 lat pracował w Rosji. „Nie mogłem się swobodnie poruszać” – dodaje.
Obecnie Badalow pracuje sezonowo przy zbiorze truskawek w południowej Anglii. „Wolę pracować w Wielkiej Brytanii niż w Rosji” – przyznaje.
Według oficjalnych danych, liczba Uzbeków żyjących w Rosji spadła z 4–6 milionów w 2016 roku do poniżej miliona w 2025 roku.
„Dobre życie”
Rządy państw Azji Centralnej szukają nowych rynków pracy nie tylko w Europie, która – według Międzynarodowego Centrum Polityki Migracyjnej (ICMPD) – wydała w 2023 roku 75 tysięcy pozwoleń na pracę dla obywateli regionu.
W zatłoczonym centrum emigracyjnym w Taszkencie dziesiątki mężczyzn przygotowujących się do pracy w południowokoreańskich fabrykach samochodów słucha zasad obowiązujących w miejscu zatrudnienia – w tym zakazu modlitwy w godzinach pracy.
„Geografia migracji zarobkowej znacznie się rozszerzyła” – mówi Bobur Valijew, szef departamentu współpracy międzynarodowej w uzbeckiej agencji migracyjnej.
„Wysyłamy Uzbeków do krajów rozwiniętych: Niemiec, Słowacji, Polski, Korei Południowej, Japonii, a prowadzimy negocjacje z Finlandią, Norwegią, Kanadą i Stanami Zjednoczonymi” – dodaje.
Aleksander Kulczukow, 21-letni obywatel Kirgistanu, również wybrał Europę zamiast Rosji, gdzie codziennie doświadczał „obelg i upokorzeń”. Obecnie pracuje na kempingu w małym niemieckim miasteczku.
„Mamy ośmiogodzinny dzień pracy, weekendy, święta i płatne nadgodziny” – mówi. „Jeśli będę się dalej uczyć i znajdę dobrą pracę, czeka mnie dobre życie”.