Francuska policja przecina pontony migrantów, ale ci wciąż są zdeterminowani, by dotrzeć do Wielkiej Brytanii

Po drugiej stronie Kanału La Manche kuszą białe klify Wielkiej Brytanii. W pogodne dni mężczyźni i kobiety z dziećmi na rękach i determinacją w oczach mogą dostrzec linię brzegową miejsca, które uważają za ziemię obiecaną. Ryzykują wszystko, by potajemnie przepłynąć kanał, porzucając dobytek i wciskając się na prowizoryczne pontony wypływające z północnej Francji.
Podczas jednej z ostatnich prób przeprawy francuska policja błyskawicznie wkroczyła do akcji z nożami w dłoniach, wchodząc do wody i przecinając cienką gumę pontonu — dosłownie przebijając nadzieje i marzenia migrantów.
Niektórzy mężczyźni stawiali bierny opór, próbując — bezskutecznie — stanąć między pontonem a ostrzami funkcjonariuszy. Jeden obrzucił ich wodą, inny rzucił butem. Rozległy się okrzyki „Nie! Nie!”. Kobieta zawyła.
Trzech funkcjonariuszy, z których jeden trzymał pojemnik z gazem pieprzowym, rzucało się na ponton raz po raz, wrzucając część ludzi do fal, gdy łódź gwałtownie opadała. Associated Press zdobyła nagranie tego zdarzenia, zarejestrowane na plaży w pobliżu portu w Boulogne.
Coraz więcej migrantów przedziera się przez francuską obronę
Północne wybrzeże Francji od dawna było wzmacniane przed inwazjami — od bunkrów nazistowskich po forty sprzed rewolucji francuskiej. Dziś Francja coraz agresywniej broni plaż przed migrantami, którzy próbują przedostać się w odwrotnym kierunku — na morze, do Wielkiej Brytanii.
Pod presją władz brytyjskich francuski rząd przygotowuje się do dania policji większej swobody działania. W zeszłym tygodniu funkcjonariusze dwukrotnie zostali sfilmowani podczas przecinania pontonów, na których znajdowali się mężczyźni, kobiety i dzieci.
Nagranie uzyskane przez AP zarejestrowano w poniedziałek. Cztery dni później BBC nagrało podobną scenę na plaży Écault na południe od Boulogne — policja znów przecinała ponton, wrzucając ludzi do wody.
Dziennikarz AP, który przybył na miejsce chwilę później, naliczył wiele skaleczeń i zobaczył zrezygnowanych ludzi, niektórzy wciąż w kamizelkach ratunkowych, wdrapujących się na wydmy w kierunku lasu. Tam, poprzedniej nocy, AP towarzyszyło rodzinom śpiącym pod gołym niebem w prowizorycznym obozie bez bieżącej wody i podstawowych warunków.
Ministerstwo Spraw Wewnętrznych Francji przekazało, że policja nie otrzymała rozkazu systematycznego przecinania łodzi. Jednak rząd brytyjski — współfinansujący działania francuskiej policji — z zadowoleniem przyjął „zaostrzenie podejścia” Francji. Wielka Brytania nalega również, aby policjanci mogli interweniować dalej od brzegu, co rozważa rząd w Paryżu. Obrońcy praw migrantów i związki zawodowe ostrzegają jednak, że może to zagrozić życiu migrantów i funkcjonariuszy.
W odniesieniu do piątkowego zdarzenia, Ministerstwo podało, że ponton był przeładowany i zagrożony zatonięciem, a migranci „próbowali wsiąść z tyłu, narażając się na uderzenie przez śrubę napędową”. „Żandarmi, stojąc po kolana w wodzie, interweniowali, by ratować ludzi, wyciągnąć ponton na brzeg i unieszkodliwić go” — podano.
Dla migrantów przecinanie pontonów to akt desperacji
Wokół ogniska mężczyźni spoglądali w płomienie. Deniz, Kurd z donośnym śmiechem i silnym głosem, marzył, by przeprawić się przez kanał na swoje 44. urodziny w sierpniu i spotkać się z 6-letnią córką Eden, mieszkającą z matką w Wielkiej Brytanii. Jak niemal wszyscy rozmówcy AP, nie podał nazwiska ze względów bezpieczeństwa.
Odrzucono mu wizę krótkoterminową, więc nie miał innego wyjścia niż droga morska. Cztery próby zakończyły się zniszczeniem łodzi przez policję. Podczas jednej z nich jego grupa — ok. 40 osób — błagała samotnego patrolującego funkcjonariusza, by przymknął oko. „Powiedział: 'Nie’, nikt go nie powstrzyma. Mogliśmy, ale nie chcieliśmy go skrzywdzić czy się kłócić” — mówił Deniz. — „Po prostu mu pozwoliliśmy, a on przeciął ponton nożem.”
Deniz uważa, że brytyjskie finansowanie uczyniło z funkcjonariuszy fanatyków: „Mówię: przez pieniądze nie jesteście już francuskimi żołnierzami, jesteście angielskimi psami”.
Zabawa w kotka i myszkę trwa całą dobę
Bitwa na plażach nie ustaje — niezależnie od pory dnia i pogody. Drony i samoloty patrolują wybrzeże, żandarmi jeżdżą po plażach na quadach i pieszo. W Écault jako punkt obserwacyjny służy bunkier z II wojny światowej.
Wewnętrzne drogi wodne zabezpieczono drutem kolczastym i zaporami pływającymi. Migranci z dziećmi na ramionach wchodzą do morza, by dotrzeć do tzw. „łodzi-taksówek”.
AP obserwowało taki start o 6 rano w piątek na plaży Hardelot. Dziesiątki ludzi wsiadały na ponton, trzymając jedną nogę w morzu, drugą na łodzi. Gendarmi tylko patrzyli, jak łódź odpływa.
Organizacje pomocowe obawiają się, że interwencje dalej od brzegu mogą wywołać panikę i doprowadzić do tragedii. Francuskie władze rozważają działania do 300 metrów od brzegu.
Régis Debut ze związku UNSA Police ostrzega: „Nie jesteśmy szkoleni do takich operacji. A bez odpowiedniego sprzętu funkcjonariusze mogą utonąć”. — „Nie można dokonywać zatrzymań w butach wojskowych, mundurze i kamizelce kuloodpornej.”
Migranci: to ryzyko się opłaca
Przy ognisku mężczyźni śmiali się z ryzyka. Kanał był tylko kolejnym wyzwaniem po miesiącach cierpień i niepewności. „Nigdy się nie poddamy” — mówił Deniz.
Według danych rządu Wielkiej Brytanii, w pierwszej połowie tego roku kanał przepłynęło ponad 20 000 osób — o 50% więcej niż w tym samym okresie 2024 r. W całym 2024 roku było to ok. 37 000 osób, po rekordowych 46 000 w 2022 r.
Qassim, 26-letni Palestyńczyk, napisał do AP po udanej przeprawie z żoną i córkami (6 i 4 lata). Rejs trwał 8 godzin: „Wszyscy się modlili. Przetrwaliśmy, widzieliśmy śmierć. Dzieci płakały i krzyczały”.
„Teraz czujemy się bezpieczni. Zaczynamy nowy rozdział. Zrobimy wszystko, by chronić nasze dzieci i nadrobić te trudne lata” — napisał.