Prawie rok po zawieszeniu broni kobiety z południowego Libanu mówią: „wojna nigdy się nie skończyła”

Choć od podpisania rozejmu między Izraelem a Hezbollahem minął prawie rok, dziesiątki tysięcy mieszkańców południowego Libanu wciąż nie wróciły do swoich zniszczonych domów. Izraelskie naloty i okupacja strategicznych wzgórz sprawiają, że dla wielu wojna trwa nadal – zwłaszcza dla kobiet, które próbują odbudować swoje życie.
„Zniszczyli wszystko”
Zeinab Mehdi, 50-letnia rolniczka z przygranicznej miejscowości Naqoura, musiała uciekać, gdy walki między Izraelem a Hezbollahem nasiliły się w 2024 roku. Teraz pracuje przy projekcie rolnym wspieranym przez agencję ONZ Kobiety (UN Women) w mieście Tyr.
„Zburzyli wszystko, co zostało. Pompy wodne, systemy nawadniania – wszystko zniszczone. Nie mam już nic” – mówi Mehdi.
Zgodnie z warunkami rozejmu z 26 listopada 2024 roku, obie strony miały zaprzestać działań zbrojnych, by umożliwić cywilom bezpieczny powrót do domów. Jednak, jak mówią mieszkańcy i organizacje praw człowieka, izraelskie naloty nigdy się nie skończyły.
Izrael: „Precyzyjne uderzenia w Hezbollah”
Według izraelskiej armii, ataki wymierzone są w odradzającą się infrastrukturę wojskową Hezbollahu. W lutym Izrael ogłosił, że musi utrzymać obecność wojskową na libańskim terytorium, „dopóki nie przejmie go w pełni armia libańska”.
Hezbollah zaprzecza, jakoby próbował odbudować swoje siły, oskarżając Izrael o celowe uniemożliwianie powrotu ludności cywilnej.
Zdjęcia satelitarne wykonane przez Planet Labs i przeanalizowane przez Reuters pokazują, że nawet po wejściu w życie rozejmu kolejne budynki w Naqoura i Houli zostały zniszczone. Izraelskie wojsko odpowiedziało, że ataki były „precyzyjne i wymierzone w struktury terrorystyczne ukryte wśród cywilnych budynków”.
„Żyjemy w wojnie, która się nie skończyła”
Według Międzynarodowej Organizacji ds. Migracji, ponad 64 tysiące osób nadal jest przesiedlonych w Libanie, a niektórzy schronili się w szkolnych budynkach w Tyre.
Mounifa Aidibeh (47), która przed wojną prowadziła firmę cateringową, przekształciła ją w kuchnię społeczną, wspieraną przez UN Women. Wraz z innymi kobietami przygotowuje ponad 1300 posiłków dziennie dla uchodźców, korzystając z warzyw uprawianych przez Zeinab Mehdi.
„Myślałyśmy, że po 66 dniach wojny wszystko się skończy. Ale ludzie nie wrócili. Nadal bombardują, drony latają nad głowami. Wojna nigdy się nie skończyła” – mówi Aidibeh.
Brak odbudowy i niepewność jutra
Bank Światowy szacuje, że Liban potrzebuje 11 miliardów dolarów, by odbudować domy i infrastrukturę. Jednak żadne duże projekty rekonstrukcyjne jeszcze się nie rozpoczęły, a wiele krajów uzależnia pomoc finansową od postępów w rozbrojeniu Hezbollahu.
Bidaya Sleiman (41), nowo wybrana członkini rady miejskiej w Houli, odwiedza miasto raz w tygodniu, choć jej dom został zniszczony.
„W rozmowach z mieszkańcami słyszę to samo: wojna wciąż trwa, a ból się nie kończy” – mówi.
Zdjęcia satelitarne z września pokazują nowe zniszczenia w Houli po izraelskich nalotach z tego miesiąca.
Zbliżająca się zima pogarsza sytuację.
„Ludzie potrzebują przede wszystkim bezpieczeństwa. Bo nawet jeśli państwo coś odbuduje, bez bezpieczeństwa to wszystko nie ma sensu” – dodaje Sleiman.
Symboliczny rozejm
Choć formalnie zawarto pokój, mieszkańcy południowego Libanu mówią o „nowej normalności” – codziennych nalotach, dronach i strachu przed kolejnym konfliktem.
„Wojna skończy się dopiero wtedy, gdy Izrael naprawdę opuści Liban – gdy nie będzie dronów na niebie i gdy nie będą bombardować naszych domów każdego dnia” – mówi Aidibeh.