polityka

Rosnąca presja na Niemcy za nieugięte poparcie dla Izraela

 

Berlin, 29 września 2025 r. – Na Niemcy narasta presja, by przyłączyły się do działań wymierzonych w Izrael w związku z wojną w Strefie Gazy. W kraju, który od dziesięcioleci stara się odpokutować za Holocaust, temat ten budzi wyjątkowo gorące emocje.

Berlin, od zakończenia II wojny światowej uznawany za jednego z najbardziej konsekwentnych obrońców bezpieczeństwa Izraela, znajduje się obecnie w coraz większej izolacji, gdy wielu zachodnich sojuszników – m.in. Francja, Wielka Brytania, Kanada czy Australia – uznało już państwo palestyńskie.

Choć wszystkie te kraje potępiły atak Hamasu z 7 października 2023 r., który zapoczątkował wojnę w Gazie, coraz częściej wskazują, że izraelska odpowiedź militarna jest nieproporcjonalna i nie ma końca.

W tym tygodniu uwaga europejskich stolic znów skupi się na Niemczech – od ich stanowiska zależy, czy Unia Europejska nałoży sankcje na Izrael.

– „Niemcy są pod rosnącą presją z różnych stron: ze strony partnerów politycznych w UE, ale też ze strony społeczeństwa obywatelskiego – w kraju i za granicą” – ocenia Mariam Salehi, badaczka z Wolnego Uniwersytetu w Berlinie.

Przez dekady krytyka Izraela była w Niemczech ogromnym tabu ze względu na Zagładę, w której naziści wymordowali sześć milionów Żydów. Kanclerz Angela Merkel określała bezpieczeństwo Izraela jako element niemieckiej Staatsraeson – nadrzędny interes państwowy, stojący ponad innymi względami politycznymi.

Tym większym wstrząsem było dla wielu, gdy Christoph Heusgen, były doradca Merkel i ambasador Niemiec przy ONZ, ostrzegł ostatnio, że Izrael ryzykuje staniem się „państwem apartheidu”, jeśli utrzyma swoją politykę wobec Gazy i Zachodniego Brzegu. Zaapelował też do Berlina o uznanie Palestyny.

Debata o „nigdy więcej”

Hasło „nigdy więcej” od dekad kształtuje niemiecką politykę pamięci. Krytycy twierdzą jednak, że jego interpretacja powinna się zmienić – z odpowiedzialności wyłącznie wobec państwa Izrael na szerszą odpowiedzialność wobec prawa międzynarodowego i zapobiegania ludobójstwu w każdej formie.

Rząd kanclerza Friedricha Merza w sierpniu ogłosił ograniczenie eksportu broni do Izraela – krok popierany przez lewicę, lecz ostro krytykowany przez prawicę, w tym bawarską CSU. Niemiecko-Izraelskie Towarzystwo określiło tę decyzję jako „zwycięstwo Hamasu w globalnej wojnie propagandowej”.

Mimo coraz ostrzejszej krytyki humanitarnej sytuacji w Gazie, Berlin unika używania terminu „ludobójstwo” wobec izraelskiej ofensywy, nawet po tym, jak takiego określenia użyło śledztwo ONZ. Niemcy nie planują też uznać państwa palestyńskiego.

Nastroje społeczne się zmieniają

Równocześnie rośnie presja społeczna. W sobotę dziesiątki tysięcy demonstrantów przeszły ulicami Berlina, domagając się zakończenia izraelskiej ofensywy.

Według sondażu telewizji publicznej ZDF, aż 76 proc. Niemców uważa działania militarne Izraela w Gazie za nieuzasadnione, a badanie YouGov wykazało, że 62 proc. ankietowanych uznaje je za ludobójstwo.

Historyk Rene Wildangel zauważył, że choć minister spraw zagranicznych Johann Wadephul nazwał Gazę „piekłem na ziemi”, Niemcy „robią zdecydowanie za mało, by zakończyć to piekło”.

Merz zapowiedział, że Niemcy przedstawią swoje stanowisko wobec unijnych sankcji na posiedzeniu Rady UE, które odbędzie się 1 października w Kopenhadze.

Related Articles

Back to top button